ND

sobota, 28 maja 2016

rozdział 10

Dyrektor Shirogane był uznanym czarodziejem w świecie magii, nie tylko w Anglii, ale i na całym świecie. Przez lata pracował w ministerstwie jako wysoko postawiony urzędnik jeszcze za Korneliusza Knota. Jednak gdy ten stracił swoją pozycje, urzędnicza kariera Shirogane dobiegła końca. Podjął prace jako nauczyciel w Hogwarcie, gdzie po odejściu na emeryturę szanownej Minerwy McGonagall awansował na szczebel najwyższy. Wśród uczniów jak i wśród kard uważany był za człowieka ponurego i kompletnie pozbawionego poczucia humoru, ale również za nieustępliwego i nieustraszonego, w końcu walczył w wojnie ze śmierciorzercami. Jednak oni wszyscy się mylili, Shirogane bał się. Był przerażony sytuacją w jego szkole. Ataki stawały się coraz częstsze, a oprawcy wciąż byli nieuchwytni, przez to, że usuwali pamięć. Miało to jednak jeden mały plus. Ofiarą można było wmawiać, że to zwykłe omdlenie na korytarzu, jeszcze blizny w zaskakującym tempie znikały. Pozwoliło to uniknął powszechnej paniki. Profesor Nijimura powiedział mu kiedyś, że identyczny wzór pająka wydział kiedyś na naszyjniku jednej z uczennic, Iwianienko, jednak trop donikąd nie prowadził, bo w zachowaniu dziewczyny nie można było dostrzec żadnej zmiany. Miał związane ręce i nie mógł dłużej tego ukrywać przed ministerstwem.
  W tej chwili czekał w swoim gabinecie na pojawienie się aurora, który został przydzielony do tej sprawy. Nagle w koniku wybuchł zielony płomień, w którym stanął nie jakiś tam auror, ale sam szef biura i najsłynniejszy czarodziej na świecie, sam Harry Potter.

Anja obudziła się wcześnie rano, jej wszystkie prawie wszystkie współlokatorki jeszcze spały. Pierwsze co zauważyła to to, że była z powrotem sobą. Szybko dotknęła swojej twarzy. prawie zaczęła piszczeć ze szczęścia, bo znowu miała kontrole nad własnym ciałem i zmysły.
-To było tylko ostrzeżenie- Usłyszała zimny głos jakby pochodzący z wnętrza jej umysłu- Nie waż się nikomu o mnie mówić.
-Niby dlaczego? Może ktoś, na przykład aurorzy, mi pomogą- Powiedziała, ignorując fakt, że gdyby teraz ktoś się obudził, ujrzał by ją kłócącą się samą ze sobą. Głos się zaśmiał.
-Ciebie i tak już nikt nie uratuje, chcesz narażać swoich przyjaciół? Będziesz robić to co Ci karze, inaczej znowu nad tobą zapanuje, ale tym razem przy okazji mogę skrzywdzić Koge, Mitobe, Kasamatsu może nawet Riko, zrozumiałaś?
Dziewczyna przytaknęła za łzami w oczach- Kim ty jesteś?- Zapytała. Często o to pytała jednak nigdy nie usłyszała odpowiedzi.

Do niedawna szkoła żyła dziwną falą omdleń, niosły się na ten temat różne plotki, każdy chciał wiedzieć, co się dzieje i jak się zabezpieczyć przed tą dziwną chorobą. Jednak teraz była o wiele ważniejsza sprawa niż zdrowie kogokolwiek. O świcie w pokojach wspólnych wszystkich domów, pojawią się najważniejsza informacja dla większości uczniów Hogwartu, a mianowicie rozpiska meczów quidditcha. Trudno się było przepchać przez tłum Krukonów stojący przed tablicą korkową w ich wieży. Wszyscy chcieli wiedzieć z kim najpierw mają się zmierzyć.
Hyuuga miał nadzieję, że nie będzie musiał się pchać i po prostu usłyszy nazwę przeciwnej drużyny, jednak w tym gwarze trudno było zrozumieć jakiekolwiek słowa.
-Przepraszam chciałbym przejść- Zaczął grzecznie kapitan, ale został zignorowany- ROZEJŚĆ SIĘ DO CHOLERY, CHCE PRZEJŚĆ!- Krukoni natychmiast zareagowali i zrobili okularnikowi przejście. Gdy tylko zobaczył na szczycie listy napis "Ravenclaw vs Slytherin" wypowiedział wiązankę, na którą jego siostry zareagowałyby "Junpei wyrażaj się". Ślizgoni byli najbrutalniejszą drużyną. Przez lata najwięcej kontuzji było właśnie na ich meczach, mieli oni dwóch pałkarzy, który swoimi tłuczkami pobili chyba rekord złamań. Od tego roku kapitanem był szóstoklasista Akashi, który nie popierał takiej gry, jednak to nie dodawało otuchy, gdyż Imperator był perfekcjonistą i pewnym było, że jego drużyna jest teraz na jeszcze wyższym poziomie. Hyuuga rozejrzał się po Pokoju Wspólnym. Na jednej z kanap spał ich pałkarz Seto. Jedną z niewyjaśnionych zagadek Hogwartu było to, jakim cudem on jest wiecznie zmęczony. Był dopiero wczesny ranek, a on już gdzieś spał w kącie. Kapitan podszedł do niego i otwartą dłonią uderzył w blat pobliskiego stolika. Seto tylko leniwie jedno oko, gdy zobaczył kto przed nim stoi łaskawie otworzył drugie.
-Co chcesz, nie widzisz, że śpię?- Zapytał sennie
-Zbierz drużynę, musimy zmienić trochę przebieg treningów.

Cały zamek żył quiddithchem, a ona płakała w jednej z opuszczonych sal. Nikogo nie obchodził jej los. Ważne było jej pochodzenie nie ona. Ona była tylko dobrze urodzoną dziewczyną, która musiała wykonać swój obowiązek, wyjść za mężczyznę, którego nigdy nie widziała tylko dlatego, że tak jak ona był czystej krwi. Prawda była taka, że Catherine nienawidziła swojego pochodzenia, wolałaby pochodzić z prostej rodziny, może nawet z rodziny mugoli. Fioletowowłosa chciała być po prostu wolna. Wszyscy byli podekscytowani zbliżającymi rozgrywkami, ale ona nie mogła, zaręczonej kobiecie nie wypadało. Cath nawet nie wiedziała kim jest ten Mikaela McAvoy, ale zaraz po zakończeniu szkoły miała zostać jego żoną i dostosowywać się do jego zasad.
Do klasy wszedł Imperator, jednak de Sorel nie otarła łez, nie przywołała sztucznego uśmiechu, doskonale wiedziała, że to na nic, nie potrafiła kłamać. Chłopak usiadł na podłodze koło niej i wziął z jej ręki pergamin. Dziewczyna oparła głowę o jego ramie.
-Nawet nie wiem kim on jest-Powiedziała cicho
-Jest to zastępca szefa departamentu transportu- Odpowiedział jej Akashi- Może nie będzie taki zły...
-A jak będzie? Jak się okaże potworem, który będzie myślał o mnie jak o swojej rzeczy? Nie chcę wychodzić za mąż to za wcześnie- Do jej oczy znów napłynęły łzy- Zrób coś, proszę...
Akashi objął ją ramieniem i pozwolił by wypłakała mu się w ramię. Milczał nie wiedział co robić, nawet on nie mógł w tej chwili jej pomóc. Czuł się bezradny, ona była jedną z jego najbliższych osób, a on nie potrafił jej ochronić.
-Jesteś wyżej postanowiony niż ten cały McAvoy, prawda?-Zapytała z nadzieję. Imperator przytaknął.- Ożeń się ze mną, proszę. Gdybyś poprosił moich dziadków o moją rękę nie odmówiliby
-Nie mogę- Powiedział cicho- Mój ojciec już dawno postanowił, że mam poślubić Yumiko Midorimę.

wtorek, 24 maja 2016

1 wrzesień 2008

Był początek wyjątkowo deszczowego września. Mimo niesprzyjającej pogody peron 9 i 3/4 był przeładowany uczniami zmierzającymi do Hogwartu. Trudno było przejść nie dotykając nikogo. Pośród tłumu stała niewysoka, czarnowłosa kobieta z dwójką równie czarnowłosych dzieci. Miała ona na sobie elegancką szatę i włosy upięte w ciasny kok. Dziewczynka miała zrobionego warkocza, który sięgał jej do połowy łopatek. Jej rodzice nie mogli jej odwieźć, ponieważ oboje zajęci byli pracą, więc obowiązek spadł na przyjaciółkę rodziny, której syn również zaczynał w tym roku szkołę.
-Masako miej oko na Kazunariego- Powiedziała kobieta
-Dobrze pani Takao- Odpowiedziała grzecznie, kłaniając się lekko
-A ty nie zniszcz całej szkoły- Teraz zwróciła się do chłopca mierząc go ostrzegawczym spojrzeniem.- Masz do mnie napisać zaraz jak tylko pokarzą wam sowiarnie. Lećcie już do pociągu- Powiedziała, chłopiec jeszcze ją szybko przytulił, Masako uścisnęła jej dłoń i poszli w kierunku wagonów, Takao pchał wózek z kuframi, swoim i dziewczynki oraz klatką z sową pójdźką, a Araki niosła w rękach małe łyse zwierze, które podobno było kociakiem rasy sfinks, ale wyglądało to bardziej jak ogolony szczur, albo wynik nieudanego eksperymentu mającego na celu krzyżowaniu świni z wyjątkowo brzydkim psem.
-Moi mali ślizgoni- Szepnęła pani Takao patrząc na odchodzące dzieci.
Parę sekund po ich wejściu do wagonu, pociąg ruszył.

Dzieci w sierocińcu nigdy nie okazywały litości Arabelli, nie pozwalały jej bawić się ładnymi zabawkami, wyśmiewały się z niej, popychały, ostatnio wplątały jej we włosy gumę do życia i teraz była krótko obcięta na chłopaka. Kiedyś chodziła z tym do wychowawców, ale nawet oni nie traktowali jej jak innych, gdy myśleli, że nie słucha mówili o niej "odmieniec","dziecko diabła","przekleństwo". Tylko dlatego, że wokół niej zdarzało się wiele niewyjaśnionych wypadków, chłopiec, który ją wyzwał następnego dnia poparzył dłonie wrzątkiem, dziewczynka, która wylała jej farbkę na sukienkę wpadła pod samochód, a ta która wplątała jej gumę wpadła do rzeki i prawię utonęła. Dlatego Arabella nigdy więcej nie skarżyła, wiedziała, że jej oprawców spotka surowa, całkowicie zasłużona kara, wystarczyło żeby się tylko odpowiednio rozzłościła.
Gdy mężczyzna w długim płaszczu odwiedził ją w sierocińcu i powiedział jej, że jest czarownicą, a później, że jest czystej krwi, uwierzyła mimo, że nie wiedziała za bardzo co to oznacza. Uzmysłowiła sobie dlaczego inni jej nienawidzili, po prostu podświadomie wyczuwali, że nie jest jak oni, że jest lepsza, że jest czysta, a oni chcieli ją stłamsić, ponieważ wiedzieli, że nigdy jej nie dorównają. Brzydziła się nimi. Teraz jechała rozpocząć nowe życie.
Jej rozmyślania przerwały rozsuwające się drzwi do przedziału. W przejściu stał brązowo włosy chłopak o znudzonym spojrzeniu. Miał tak ciemne tęczówki, że nie było widać, gdzie zaczyna się źrenica.
-Hej, mogę się dosiąść?- Zapytał patrząc na pusty przedział. Arabelli zabrakło słów, więc tylko przytaknęła. Był on pierwszą osobą, która chciała do niej dołączyć z własnej woli. Usiadł na przeciwko niej- Jestem Kojioro Furuhashi
-Mam na imię Arabella- Powiedziała cicho. Chłopak spojrzał na nią wyczekująco- Arabella Kray
Zmierzył ją zimnym, przeszywającym spojrzeniem. Jej szata nie była pierwszej jakości, fundusz dla sierot i mugolaków nie był zbyt wysoki.
-Nie kojarzę tego nazwiska- Odparł po chwili zastanowienia -ale twoi rodzice są czarodziejami, prawdą?
-Tak...oczywiście. Pracują na Pokątnej- Skłamała szybko. Może czuła się lepsza od dzieciaków w sierocińcu, ale po tym chłopaku było widać coś szlachetnego, że mu nigdy niczego nie brakowało. Jednak dostrzegł on fałsz.
-Tak, a niby jaki masz status krwi? Pewnie jesteś dzieciakiem szlam- Powiedział wstając z miejsca. Matka od najmłodszych lat wpajała mu zasady, jedną z nich było nie tracenie czasu ludźmi niegodnymi jego towarzystwa.
-Czekaj- zawołała zanim wyszedł z przedziału. Nie był on miły i już go nie lubiła, ale w szkole nauczyła się, że najlepiej traktowane są bogate dzieciaki i ich znajomi- Jestem czystej krwi.
Nie zdawała sobie sprawy z tego, że Furuhashi będzie kiedyś dla niej jak rodzina.

Kilka przedziałów dalej siedziała piątka kolejnych pierwszoroczniaków. Dwóch przemiłych, brązowowłosych chłopaków szybko znalazło wspólny język. Rozmawiali o koszykówce, dziwnym mugolskim sporcie, który uprawiali w poprzedniej szkole. Pozostałe osoby głównie milczały. Czasem Himuro, chłopak siedzący przy oknie dodał jakiś komentarz, ale chyba tylko dlatego, że milczenie i przysłuchiwanie uważał za niegrzeczne. Rosjanka siedząca z nimi z zafascynowaniem słuchała o świecie mugoli. Mieszkała w małej wiosce zamieszkałej tylko przez czarodziei, nic nie widziała do niemagicznym świecie.
-Byłem w szkolnej drużynie- Pochwalił się Kiyoshi
-Ja, też- odparł szybko Koga- ale nie grałem w meczach, za to Mitobe był u nas gwiazdą- Powiedział wskazując kciukiem na siedzącego obok chłopaka. -Wcale nie, byłeś u nas najlepszy
-Przecież on nic nie powiedział- Zdziwił się Himuro
-Ale tak myśli- Dodał jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.


_____
Jestem beznadziejna i o tym wiem. Hańba mi. Zdaje sobie sprawę, że prawdopodobnie straciłam wszystkich czytelników. Bardzo przepraszam, że nie dodawałam nic od miesięcy.

Postanowiłam, że napisze krótką miniaturkę o moich dzieciach siódmoklasistach i pewnie będzie w dwóch częściach.

Zrobiłam playlistę dla Anji i Arabelli, ponieważ przez skończenie szkoły (jak to się w ogóle stało?) mam za dużo wolnego czasu.

Od teraz rozdziały będą się regularnie pojawiać w weekendy.

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 9

Co rano, w dormitorium ślizgonek, budziła się zagubiona w tym świecie sierota. Nigdy nie znała swoich rodziców, to, w jaki sposób ich straciła, dowiedziała się, gdy miała trzynaście lat. Zostali oni pojmani przez ministerstwo, po tym jak walczyli o lepszy świat, świat dla czarodziei czystej krwi. Dziewczyna nie miała nic przeciwko szlamom, mieszańcom i zdrajcom rodów, ale nienawidziła z całego serca ludzi, którzy pozbawili ją rodziców. Izuki, Furuhashi i Himuro chcieli udowodnić światu, że pochodzenie mówi wszystko o człowieku, że tylko to się naprawdę liczy, sierota chciała zemsty. Nie wiedziała, kto skazał jej bliskich na pocałunek dementora, ale wiedziała kto doprowadził do ich upadku. Wielkie Trio: Weasley, Granger i Potter. Dlatego co rano razem i makijażem nakładała maskę pewnej siebie dziewczyny, która nie bała się niczego. Mimo, że jej przyjaciele widzieli, że to nie jest prawdziwa ona, rzadko kiedy pokazywała im prawdziwą twarz. Nie dlatego, że im nie ufała, tylko, że doskonale wiedziała, że jej i tak nie zrozumieją. Co oni mogli wiedzieć, bogate dzieciaki. Oczywiście, rodzice zostawili Arabelli spadek, jednak cały został zajęty przez ministerstwo zaraz po wykonaniu wyroku. Na szczęście istniał fundusz dla sierot i dzieci z mugolskich rodzin. Tylko przy jednej osobie nie musiała nigdy udawać, przy sierocie takiej jak ona. Weszła właśnie do biblioteki, rozejrzała się dokładnie i zauważyła go śpiącego przy jednym stoliku, przysunęła sobie krzesło i usiadła koło niego.
-Cześć Seto- Szepnęła, nie budząc chłopaka.
Tak naprawdę nigdy nie rozmawiali ze sobą dłużej niż piętnaście minut, głównie milczeli i to im wystarczało. Arabella prawie nic o nim nie wiedziała, mimo to czuła się przy nim bezpieczna.


Nijimura Shuuzo uczył w tej szkole od dwóch. Zaczął prace zaraz po praktyce aurorskiej, dostał nawet pod opiekę Slytherin, jego dawny dom. Starał się być uczciwy wobec swoich uczniów, chciał dla nich jak najlepiej, szczególnie jednak był pomocny dla ślizgonów, nie dlatego, że był ich opiekunem, ale dlatego, że przez wszystkich zostali oni oddani na straty, bo podobno płynie w nich zła krew oznaczona mrocznym znakiem. Nigdy nie wierzył w takie głupoty, uważał wyznający takie poglądy są bardziej podobni do śmierciożerców niż te dzieciaki, ponieważ to oni oceniają na podstawie rodzin. Był on szanowany i lubiany przez uczniów, bardzo dobrze dogadywał się z młodzieżą.
Siedział u siebie w gabinecie i sprawdzał prace trzecioklasistów, gdy do okna podleciała hogwardzka płomykówka, którą wysłał do Haizakiego z listem informującym o tym, że może wrócić do szkoły. Odwiązał jej od nogi kawałek pergaminu, odpowiedź byłego ślizgona była krótka.
Szanowne grono pedagogiczne,
pierdolcie się wszyscy  
Z poważaniem
Haizaki Shogo
Nagle usłyszał pukanie do drzwi i miał nadzieję, że to nie była żadna z jego uczennic. Dziewczyny od piątej klasy były bezczelne, składały mu różne propozycje pod pretekstem prywatnych zajęć wyrównawczych, a on już dobrze wiedział co miały na myśli. Zawsze odprawiał je brakiem czasu. Czego one właściwie od niego oczekiwały? Naprawdę myślały, że gustuje w uczennicach, albo że mogą go kupić wpływami i pieniędzmi rodziców?
-Proszę- Zawołał w stronę drzwi. Do gabinetu weszła niska dziewczyna z zielonymi włosami.
-Przepraszam, że przeszkadzam, panie profesorze- Powiedziała nieśmiało krukonka- Ja w sprawie wypracowania na piątek.
-Niech zgadnę czegoś nie rozumiesz i potrzebujesz pomocy
-Nie, rozumiem wszystko, ale czy byłaby taka możliwość, by moja klasa oddała to w trochę późniejszym terminie?


Historia Magii nauczana była przez nudnego ducha, profesora Binnsa, który całkowicie pozbawiony był jakiejkolwiek pasji i spostrzegawczości. Dlatego Araki i Takao spacerowym tempem szli do klasy, mimo, że zajęcia już się zaczęły. Obydwoje doskonale wiedzieli, że nawet jeśli weszliby na lekcje minutę przed dzwonkiem, to nauczyciel by nie zauważył i tak czy siak mieliby obecność. Od jakiegoś czasu szła za nimi pewno krukonka z szóstej klasy, której Takao chyba nie zauważył. Nie umknęła ona jednak spojrzeniu Araki, która od razu dostrzegła w rękach dziewczyny list.
-Kazunari, dogonię Cię, muszę jeszcze coś załatwić-Powiedziała do chłopaka po czym udała się w stronę dziewczyny.
-Hej, jesteś Amy, prawda?- Zagadała do rudowłosej milutko.
-Ja..tak-Przytaknęła dziewczyna, Wyglądała na bardzo zdenerwowaną, nie potrafiła spojrzeć Araki w oczy.
-Wydaje mi się, że to list do Takao, jak chcesz to mogę mu go przekazać, bo widzę jak się denerwujesz...
-Naprawdę?- Ucieszyła się krukonka- Dziękuję- Powiedziała i dała ślizgonce kopertę, po czym odwróciła się i poszła w swoją stronę.
Araki poczekała aż Amy zniknie za zakrętem, przedarła kopertę na ćwiartki i włożyła je do swoje torby.
-Co za kretynka- Mruknęła pod nosem
-To nie było zbyt miłe- Usłyszała nagle za sobą męski głos, przestraszyła się, ale nie dała po sobie tego poznać.
-Nie powinieneś podsłuchiwać Kazurari- Powiedziała do szatyna- Naprawdę chciałbyś tracić czas z dziewczyną, która boi się do Ciebie podejść?- Zapytała Masako- Chodź, wypadałoby się pojawić na historii.


Anja od kilku dni obserwowała świat z zupełnie innej perspektywy. Miała wrażenie, że jest poza własnym ciałem, które poruszało się niezależnie od niej. Jej usta poruszały się rozmawiając z innymi, jednak ona nic nie słyszała, mogła tylko patrzeć. Wszystko zaczęło się w wakacje, na początku były koszmary, widziała w nich śmierć czarodziei i mugoli, widziała palone na stosach kobiety, topione dzieci, mężczyzn, którym ucinano głowy. Wiedziała, że nie są to zwykłe sny, ale nie miała komu o tym powiedzieć. Później pojawił się głos w jej głowie, był to głos mężczyzny, niski i lodowaty tak dno oceanu, był dla niej miły, mówił, że rozumie jej strach przed zbliżeniem się do ludzi. W pewnym momencie Anja zaczęła go widywać w swoich snach, był on wysoki, o czarnych włosach i równie ciemnych oczach. Przy nim łatwiej jej było przetrwać koszmary, z dnia na dzień zaczęła mu ufać. Pewnego dnia odkryła, że to ona jest tylko głosem, a ciało nie należy już do niej. Jednak nikt z jej otoczenia zauważył różnicy.

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 8

Gdy jeszcze cały zamek był uśpiony, w Pokoju Życzeń budził się pewien gryfon. Gdyby to od niego zależało jeszcze by spał, nie opuszczając swojego ukochanego. Nienawidził tych chwil, gdy musiał opuścić nad ranem Akashiego, by nikt nie zauważył jego nieobecności, a później cały dzień udawać, że nic się nie wydarzyło. Dobrze wiedział co musi czuć wtedy jego chłopak, gdy zasypiają razem, a budzi się sam. To Seijuro stwierdził, że muszą się ukrywać. Gryfon doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest to spowodowane różnicą w statusie społecznym, jednak czasem myślał, że ślizgon po prostu się go wstydzi. Wstał powoli z łóżka, starając nie obudzić przy tym czerwonowłosego. Pozbierał swoje ubranie rozrzucone po pomieszczeniu poprzedniej nocy. Spojrzał jeszcze raz na śpiącego Akashiego. Zauważył że chłopak ma gęsią skórkę, więc szczelniej opatulił do kołdrą, pocałował go jeszcze delikatnie w czoło i wyszedł.

Hanamiya Makoto się nudził i to już od kilku wieków. Jego portret wisiał w opustoszałej komnacie, nie było tu nawet okna, przez które mógł obserwować świat. Jedyną jego rozrywką byli uczniowie, którzy zbłądzili w zamku i przez przypadek go znaleźli. Czasem, gdy pojawiali się ponownie zostawiali jakąś księgę, czy zbiór kartek zwany gazetą. Właśnie z tych plików papieru dowiedział się, że w ciągu tych stuleci pojawiali się czarnoksiężnicy, którzy chcieli kontynuować plan jego i Imayoshiego. Amatorzy, którzy myśleli, że mogą im kiedykolwiek dorównać. Najbardziej drażnił go artykuł porównujący Voldemorta do wszystkich wielkich czarnoksiężników takich jak Morgana (którą pamiętał jako małą dziewczynę przyjaźniącą się z jego młodszą siostrą) Erkizdis*, czy Grindelwald, którzy pojawili po nim, a o Hanamiyi Makoto nie pisało ani słowa, jakby nikt o nim nie pamiętał. Współcześni czarodzieje nic o nim nie wiedzą. On im wszystkim jeszcze pokażę: jak wielkim czarnoksiężnikiem jest i co to jest prawdziwy strach. Wystarczyło tylko wyjść z tej cholernej klatki. On nie był po prostu namalowanym obrazem, on był wciąż żyjącym człowiekiem zamkniętym w ramie, ponieważ wielka czwórka uznała, że śmierć będzie dla niego za małą karą.
Usłyszał kroki, od razu porzucił swe rozmyślania i zaczął się wsłuchiwać. Ktoś szedł w jego stronę. Były trzy możliwości: ktoś zbłądził, Kasamatsu, który od pewnego czasu był tu prawie codziennie (zaskakująco dobrze się dogadywał z kimś, kto na charakter podobny do tępego Gryffindora), albo jeden z jego uczniów. Do pomieszczenia szedł czarnowłosy ślizgon z niezwykle srebrnymi oczami. Gdy tylko zamknął drzwi, ukłonił się nisko.
-Panie, obawiam się możemy nie zdążyć na czas- Powiedział cicho Izuki- Wyłapywanie szlam idzie zbyt wolno i...
-Przestańcie się ograniczać do szlam, to wszystko pójdzie szybciej- Warknął. Ślizgon spojrzał na niego z przestrachem. Nigdy nie myślał o żadnym brudnokrwistym jak o drugim człowieku, a teraz mają naznaczać uczniów takich jak on- Shun, nie będzie do marnotrawstwo czystej krwi, zostanie ona rozlana w słusznej sprawie. - Powiedział łagodniej widząc zwątpienie chłopaka- Zacznijcie od mieszańców i zdrajców krwi.

Kasamatsu właśnie wracał z eliksirów. Przed powrotem chciał jeszcze skoczyć do Hanamiyi, postać z portretu go intrygowała, ale nic o nim nie wiedział. Nawet poszedł kiedyś do biblioteki, żeby dowiedzieć się, kim właściwie jest Makoto. Tylko w jednej księdze znalazł o nim wzmiankę i brzmiała ona "Makoto Hanamiya- czarnoksiężnik pokonany przez założycieli Howartu", nic więcej. Nie pisało nawet dlaczego pokonali. Skręcił na główny korytarz, jednak przez swoją nieuwagę nie usłyszał kroków z przeciwka i zderzył się z kimś. Brązowowłosa dziewczyna upadła.
-Przepraszam, nie zauważyłam Cię- Powiedziała cicho, mówiła z obcym akcentem.
-Iwanienko to ja Cie przepraszam- Powiedział podając jej dłoń, by pomóc dziewczynie wstać- przecież ja Cię staranowałem. Nic ci nie jest?- Anja wstała i dopiero teraz Kasamatsu uświadomi sobie jak blisko jest, zrobił się czerwony. Odsunął się i żeby nie patrzeć jej w oczy, spojrzał na podłodze. Leżała na niej mała zawieszka. Miała ona kształt pająka, nie wiedział, gdzie ale gdzieś już widział identyczny wzór. Podniósł ją, by się lepiej przyjrzeć. .
-To twoje?- Zapytał Anji
-Tak- Odpowiedziała szybko- Musiał mi się zerwać.
-Ładny.
-Mi się nie podoba, ale to pamiątka rodzinna, więc noszę.

______
 *Erkizdis- Czarodziej nieznanego pochodzenia, Azkaban był jego twierdzą, zanim został zmieniony w więzienie. Wspomniany został na Pottermore
Uznałam, że niektóre mało znane fakty z HP będę tłumaczyć.
Poprawiłam dziś dział postaci

wtorek, 17 listopada 2015

Rozdział 7

Alex znała go już jako małego chłopca, którego uczyła podstaw magii i latać na miotle. Była świeżo po studiach, gdy  hrabia Himuro zaoferował jej pracę guwernantki na dworze. Tatsuya był wtedy radosnym, otwartym dzieciakiem. Dobrze pamiętała jego powrót do domu po pierwszym roku w Hogwarcie. Zamiast swojego szczerego uśmiechu miał na twarzy kamienną maskę, która doskonale ukrywała wszelkie emocje. Nigdy jej nie powiedział, co się wtedy wydarzyło. Część prawdy poznała dwa miesiące później, gdy Taiga zaczynał szkołę, a ona już nie była potrzebna w posiadłości, więc rozpoczęła karierę nauczycielki. Doskonale pamiętała ślizgonów, z czasów, gdy jeszcze sama była uczennicą, byli oni zarozumiali, dumni i nie chcieli mieć nic wspólnego z brudno-krwistymi. Tym razem to nie oni się izolowali od innych domów, tym razem to uczniowie innych domów ich omijali, mówiąc, że nie chcą nie przyjaźnić z dziećmi śmierciożerców. Tatsuya był bardzo delikatnym dzieckiem, nic dziwnego, że zamknął się w sobie.
Patrzyła na chłopaka, siedzącego po drugiej stronie biurka. Był już dorosły, jednak ona wciąż widziała zagubionego chłopca. Podniósł wzrok z nad filiżanki z herbatą i spojrzał jej prosto w oczy.
-O czym chciała pani porozmawiać, profesor Garcia?- Zapytał nie zmieniając w ogóle mimiki.
-Tatsuya, ostatnio słyszałam niepokojące rzeczy o tobie i twoich przyjaciołach..-Powiedziała, tak naprawdę nie wiedząc, jak zacząć tę rozmowę- Podobno zaczęła Cię interesować Czarna Magia
-Zwykłe plotki- Odpowiedział spokojnie, upijając łyk herbaty-Przecież mnie znasz- Jego spojrzenie się ociepliło, jednak Alex wiedziała, że jest to wynikiem talentu aktorskiego, a nie szczerych emocji.
-Martwię się o Ciebie-Powiedziała- Z resztą tak samo jak Taiga- Dodała do chwili wahania. Doskonalę wiedziała, że nie układa się między nimi, ale chciała mu dać do zrozumienia, że nie wszystkie mosty są spalone.
-Nie potrzebnie. Doskonale sobie ze wszystkim radzę. Musisz mi teraz wybaczyć Alex, ale mam do napisania wypracowanie z astronomii- Odparł po czym wstał i wyszedł z gabinetu.
Profesor Garcia już dawno wiedziała, że szatyn ukrywa coś strasznego. W zeszłym roku widziała go na korytarzu chwilę przed znalezieniem jednej z ofiar, jednak nie zgłosiła tego nigdy dyrektorowi, ponieważ nie wierzyła, że Himuro mógłby kogoś zaatakować… przynajmniej nie z własnej woli.

Był już późna noc, gdy siódmoklasiści skończyli astronomię. Niewiele osób miało ten przedmiot jako fakultet, więc grupę tworzyli uczniowie z różnych domów. Kiyoshi Teppei był tam jedynym puchonem. Wracał do Hufflepuffu myśląc o jutrzejszym dniu. Z rana miał zostać ogłoszony plan tegorocznych rozgrywek quidditcha. Miał nadzieje, że pierwsze starcie będą mieli z gryfonami, ponieważ mieli oni mocny skład i grali oni, przestrzegając większości reguł, nie musiał się przynajmniej martwić, że któryś z jego zawodników celowo dostanie tłuczkiem. Przez swoje rozmyślenia nie usłyszał za sobą osoby, która od Wieży Astronomicznej szła za nim. Przeszły go ciarki, tak jakby intuicja ostrzegała go przed zagrożeniem, odwrócił się, około trzy metry od niego stał Kojiro Furuhashi. Puchon szybko wyciągnął swoją różdżkę. Jednak było już za późno.
-Expelliarmus- Powiedział ślizgon, a różdżka Teppeia poszybowała w górę, by po chwili upaść na chłodną posadzkę. Kiyoshi chciał się szybko schylić po nią w akcie desperacji, lecz już nie zdążył.-Drętwota- Szepnął napastnik i puchon runął na podłogę nie przytomny raz koło swojej broni. Ślizgon podszedł do niego powolnym krokiem- Arachnea- Z jego różdżki wystrzeliła srebrna pajęczyna, która oplotła tors puchona, a po chwili znikła. Nagle Furuhashi usłyszał kroki, wiedział, że musi się spieszyć, gdyby został przyłapany nie tylko on miałby problemy- Obliviate- Powiedział zaklęcie, którym usunął swoje ofierze pamięć. Postanowił iść prosto na tajemniczą osobę, najwyżej dzisiejszej nocy oznaczy jeszcze jedną osobę.

Yumiko szła spokojnie korytarzem patrolując go, gdy usłyszała jak coś dużego uderza o posadzkę zaledwie kilkanaście metrów od niej. Wyciągnęła różdżkę, by oświetlić otoczenie.
-Lumos- powiedziała. Ktoś szedł w jej stronę, więc przystanęła by poczekać i sprawdzić kto to. Po chwili zza zakrętu wyszedł wysoki ślizgon i wycelowaną w nią różdżką, jednak schował ja za pazuchę, gdy zobaczył z kim ma do czynienia. Teraz Midorima naprawdę się przestraszyła, ostatnio bardzo często widywała Furuhashiego.
-Co tu robisz o tej porze?- Zapytał, mierząc ją swoim pustym wzrokiem
-O to samo mogłabym zapytać Ciebie-Odpowiedziała, nie wiedząc skąd znalazła w sobie tyle odwagi- Jestem prefektem, moim obowiązkiem jest patrolowanie korytarzy i odejmowanie punków osobom, które bez przyczyny chodzą po...
-Chcesz mi odjąć punkty?- Przerwał jej. Z dziewczyny nagle zniknęła cała pewność siebie i niedawna odwaga, jakby przypomniała sobie z kim rozmawia. Przeszły ją ciarki i zrobiła krok do tyłu. Przez chwilę wydawało jej się, że martwe spojrzenie Furuhashiego złagodniało, ale doszła do wniosku, że to tylko gra cieni- Właśnie skończyłem astronomię i wracam do lochów.
-A co to był za huk?
-Potknąłem się i upadłem. Jest już późno, chodź, odprowadzę Cię do wierzy.- Powiedział po chwili i ją wyminął. Midorima posłusznie poszła za nim, dziwiąc się swoim własnym zachowaniem.

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 6

Był drugi tydzień września. Jak na razie pogoda dopisywała. W takie ciepłe dni każdy chciałby spędzić czas w przyjaciółmi na błoniach, albo rozegrać mini mecz quidditcha, jednak nie każdy miał taką możliwość. Do tych biedaków zaliczał się model z okładek magazynu "Czarownica". Nieszczęśnik ten przez swój brak skupienia na lekcjach w zeszłym roku ledwo przeszedł do szóstej klasy, więc był wręcz zmuszony do brania korepetycji od wiecznie nadąsanego krukona, wierzącego we wróżby. Na początku poprosił o pomoc kolegę ze starszej klasy, ale Kasamatsu wykręcił się brakiem czasu i chęci.
Tak więc siedzieli teraz razem przy stoliku w bibliotece i uczyli się. Midorima tłumaczył dokładnie Kise prawo Gampa. Blondyn naprawdę starał się go słuchać, jednak wszystko go rozpraszało: przechadzanie się bibliotekarki, śmiechy zza okna, każda osoba, która weszła do pomieszczenia, więc postanowił, że skupi się na swoim korepetytorze. Spojrzał na palce lewej ręki owinięte bandażem, który ściągał tylko do gry, by nigdy nie pudłować, na jego szmaragdowozielone oczy otoczone gęstymi rzęsami i chronione przez okulary, na wąskie acz pełne usta, na włosy w kolorze trawy, na prosty nos. Blondyn zdawał sobie sprawę ze swojej urody, na korytarzu odwracały się za nim kobiety i niektórzy mężczyźni, jednak w porównaniu do krukona wyglądał jak zwykły śmiertelnik, zaś zielonooki miał w sobie coś niezwykłego. Dopiero teraz gryfon sobie uświadomił, że jego korepetytor jest przystojny. Kise zdawał sobie doskonale sprawę z plotek jakie krążyły na temat ich dwójki po Hogwarcie, jednakże nigdy nie brał ich do siebie.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- Zapytał zirytowany krukon.
-Oczywiście- Odpowiedział Kise trochę za szybko.
-To odpowiedz na moje pytanie.
-Zamyśliłem się, przepraszam- Powiedział robiąc skruszoną minę, która zazwyczaj działała, jednak nie teraz.
-Tracę z tobą czas- Odpowiedział zrezygnowanym tonem Midorima poprawiając okulary- Zapytałem Cię o wyjątki od prawa Gampa- Powiedział po czym spakował swoje książki, wstał i ruszył w stronę wyjścia z biblioteki.
-Midorimacchi czekaj!- Zawołał za nim Kise i złapał go za nadgarstek by go zatrzymać. Profesor Garcia dała mu wyraźnie do zrozumienia, że jeśli nie poprawi stopni, nie będzie mógł być w drużynie. Stali tak przez parę sekund podczas, których krukon przybrał bordowy kolor z zażenowania, w końcu wyrwał swoją rękę w uścisku gryfona. Wrócili do stolika, teraz nie tylko Kise nie mógł się skupić na ich lekcji.

Izuki siedział na opustoszałych trybunach Slytherinu, obserwując sprawdziany do drużyny Ravenclaw. Jednak nie przyszedł tu przez ciekawość, nie obchodził go skład krukonów, ani ich taktyka, po prostu musiał pobyć sam i przemyśleć kilka spraw. Wziął na siebie misje, której nie mógł sprostać, a rezygnacja była niemożliwa. Z nocy na noc coraz mniej spał, czego dowodem były sińce pod oczami, bał się, że mogą zostać przyłapani, on i jego przyjaciele. Ostatnio nawet zauważył, że Garcia zwraca na Himuro więcej uwagi jakby coś wiedziała. Shun nie chciał wątpić w swojego przyjaciela, ale już sam nie wiedział co myśleć. Niby Tatsuya najlepiej ukrywał uczucia, ale ludzie, którzy go dobrze znają, potrafią z niego czytać jak z księgi. Do takich ludzi niestety należała nauczycielka. O Furuhashiego się nie bał, gdyż dobrze wiedział, że on sobie z każdym poradzi.
-O czym tak myślisz, Sokole?- Usłyszał za sobą kobiecy głos. Odwrócił się i ujrzał blond ślizgonkę z brązowymi oczyma. Miała na sobie mundurek, włosy związała w luźny warkocz, a w ręku trzymała kubek z napisem "smart, beautiful, dangerous". Jeszcze była Arabella, która zawsze znajdowała w centrum uwagi, lubiła, gdy chłopacy i niektóre dziewczyny oglądały się za nią na korytarzu, lubiła nawet zazdrosne spojrzenia koleżanek, które chciały być na jej miejscu. Ślizgon doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w końcu ktoś może zauważyć coś niepokojącego u blondynki. Dosiadła do niego. Gdy tylko podeszła poczuł zapach gorącej czekolady.
-Patrzę jak krukoni trenują- Skłamał szybko. Dziewczyna oparła głowę o jego ramię.
-A tak na prawdę?- Zapytała. Izuki rozejrzał się sprawdzając, czy nie są podsłuchiwani
-Możemy nie dać rady- Odpowiedział po dłuższej chwili. Blondynka od razu spojrzała na trenujących - Nie chodzi mi o quidditch...Mogę łyka?
-Chyba nie chcesz zrezygnować? Dobrze wiesz ile możemy zyskać- Powiedziała, dając mu swój kubek z czekoladą.
-A myślałaś o tym ile możemy stracić?- Zapytał upijając łyk gorącej czekolady. Dzień był ciepły, ale gdy siedziało się na takiej wysokości można było zmarznąć-Nie, nie chcę zrezygnować- Dodał szybko- Ale idzie nam zbyt wolno i nauczyciele patrolują korytarze razem z prefektami...
-Pogadamy o tym później- Ucięła- Mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje- Szepnęła mu na ucho- Jak myślisz krukoni będą mieli w tym roku z nami jakąś szanse?- Zapytała zmieniając temat.
-Możemy mieć problem z Hyuugą.
-Racja, ma fajny tyłek, może rozpraszać w czasie gry- Powiedziała
-Chodziło mi o jego rzuty z odległości...

poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział 5

Kasamatsu siedział od pół godziny w pustym gabinecie dyrektora. Rozumiał, że musi opisać okoliczność znalezienia rannego chłopaka, który teraz leżał w skrzydle szpitalnym, ale nie wiedział dlaczego tak długo jest sam. W tym samym czasie dyrektor razem z opiekunami domów poszedł do drugiej części gabinetu. Strary Shirogane usiadł za swoim, mahoniowym biurkiem, reszta nauczycieli, w tym jego młodszy brat, usadowili się na czterech fotelach przed nim. Pomieszczenie był owalne, a na ścianach widniały portrety dawnych dyrektorów szkoły.
-Chciałbym pomówić z nauczycielami na osobności- Poinformował dyrektor postacie z portretów, które natychmiast udały się do innych obrazów- Sytuacja staję się coraz poważniejsza, jest to już trzecia taka ofiara. Wychodzi na to, że napastnikiem wcale nie był Haizaki Shogo...
-Ale przecież przyznał się do obu zeszłorocznych ataków- Zauważył Genta- Czy to możliwe, że od samego początku był zastraszany?
-Skoro tak to niewinny chłopak wyleciał ze szkoły- Dodała Garcia-Choć czy ja wiem, czy słowo niewinny do niego pasuje? Tylko ze względu na pochodzenie Haizakiego wykluczyliśmy w czerwcu, że ataki były na tle czystości krwi, więc to chyba oczywiste, że powinniśmy w pierwszej kolejności sprawdzić ślizgonów...
-Czy zawsze jak jest ranna jakaś szlama muszą być winni ślizgoni?- Przerwał jej ostro Nijimura- Tak jak w zeszłym roku proponuje żeby sprawdzić Iwanienko, pająk nie wydaję mi się przypadkowo wybranym symbolem.
-Można by też porozmawiać z Laverty jak się obudzi, bo Kasamatsu znalazł go dość szybko, więc może napastnik nie zdążył mu usunąć pamięci- Zaproponował Genta.
-Nie wiadomo kiedy się obudzi, a my nie mamy wiele czasu- Zauważył Młody Shirogane- Może spróbuję na nim legilimencji?
-Trzeba będzie zmodyfikować pamięć Kasamatsu, jeśli ktokolwiek się dowie o ofiarach wybuchnie panika...-Dodał dyrektor-Tylko dzięki temu w zeszłym roku uniknęliśmy kłopotów…

Akashi Seijuro już w pierwszej klasie pokazał, że nie przepada za jakimkolwiek towarzystwem. Swoją władczą osobowością odstraszał od siebie innych uczniów. Jednak były osoby, które się nie przejmowały jego opinią i próbowały się do niego zbliżyć przyciągane jego fortuną. Zazwyczaj były to dziewczęta pochodzące z zubożałych rodów szlacheckich, które naiwnie myślały, że stopią lód z serca ślizgona i zmieni się dla nich, a potem do końca życia będą żyły w luksusie. W takim przypadku mordercza aura nie zawsze działała, więc musiał posługiwać się bronią złożoną ze stu sześćdziesięciu metrów czystej energii, zwanej Cathrine de Sorel. Niedoszłe adoratorki widząc towarzyszkę swojego księcia z bajki automatycznie rezygnowały, gdyż widziały, że Francuzka w odróżnieniu do Akashiego nie zawaha się przed uderzeniem dziewczyny. Była to bardzo irytująca dziewczyna, która przez urojenia, albo chorobę psychiczną, bo nikt przy zdrowych zmysłach by tego nie wymyślił, uznała, że nawet taki samotnik jak czerwonowłosy potrzebuje przyjaciela, więc odkąd go poznała nie dawała mu spokoju. Seijuro próbował wszystkiego żeby się jej pozbyć, już chciał wyciągnąć najgroźniejsze działo, gdy ku swojemu przerażeniu uświadomił sobie, że lubi towarzystwo tej chodzącej katarynki z pastelowo-fioletowymi włosami, która mówiła, nawet wtedy, gdy nie miała nic do powiedzenia. Każdy dom miał swoją plotkarę, Gryffindor nawet dwie, ponieważ jeden gryfon nie poradziłby sobie z taką odpowiedzialnością. To właśnie Cath pełniła w Slytherynie tę jakże ważną funkcje. Razem tworzyli dziwny, pełen kontrastów duet.
Właśnie siedzieli w dwoje w Wielkiej Sali przy śniadaniu. Przez bardzo wczesną porę byli jedynymi uczniami przy stole Slytherinu. De Sorel jak zwykle prowadziła swój monolog, Akashi już dawno nauczył się wyłapywać z jej słów tylko interesujące go informacje. Dziewczyna dobrze wiedziała, że nie jest przez niego słuchana, ale w sumie to jej nie przeszkadzało. Czerwonowłosy nakładał sobie jajecznicy, gdy podleciała do nich sowa śnieżna Cath o zaskakującym imieniu Śnieżynka. Właścicielka odwiązała list od nóżki swojej sowy i dała jej tosta. Ptak odleciał zadowolony.
-Od dziadków- Poinformowała Akashiego i wzięła się do czytania. Z każdą linijką jej mimika zmieniała się diametralnie: gdy zaczynała była jak zwykle wesoła, a gdy skończyła wyglądała jak seryjny morderca. Zgniotła pergamin i rzuciła do góry- Incendio- Warknęła, przez co niedawny list zmienił się w płonącą kule, która spadła na stół.
-Glacius- Powiedział Akashi i kartka zgasła-Nie wiem co Ci napisali, ale uważam, że podpalenie stołu nie pomoże.
-Babcia napisała, że jestem w tym wieku, w którym powinnam pomyśleć o zamążpójściu i że ma już listę kandydatów. Do końca miesiąca wybierze jednego, a ja spędzę z nim resztę życia.

Popołudniu odbyły się sprawdziany do drużyny puchonów, kapitan Wiecznie Uśmiechnięte Słoneczko Teppei uznał, że w tym roku mają oni sporą szanse na wygranie pucharu domów. Poprosił swoją drużynę o ustawieniu się w szeregu.
-Wszyscy dziś dobrze się spisali. Większych zmian w tym roku nie będzie. Nową ścigającą zostaje Seiko Mitobe- Powiedział wskazując na szatynkę w drugiej klasy- Jeszcze jest sprawa szukającego, z tego co Takeuch powiedział, Mikaela zemdlał wczoraj na korytarzu, okazało się, że ma jakąś mugolską chorobę, więc wysłano go do domu żeby wydobrzał. Nie wiadomo kiedy wróci, więc uważam, że do tego czasu Furi powinien zająć jego pozycje- Furihata zbladł zdając sobie sprawę z tego, że jak będą grać ze ślizgonami to będzie musiał stawić czoło czerwonowłosemu demonowi o dwubarwnych tęczówkach.

Statystyka

Popularne posty

123 Lorem ipsum