ND

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 8

Gdy jeszcze cały zamek był uśpiony, w Pokoju Życzeń budził się pewien gryfon. Gdyby to od niego zależało jeszcze by spał, nie opuszczając swojego ukochanego. Nienawidził tych chwil, gdy musiał opuścić nad ranem Akashiego, by nikt nie zauważył jego nieobecności, a później cały dzień udawać, że nic się nie wydarzyło. Dobrze wiedział co musi czuć wtedy jego chłopak, gdy zasypiają razem, a budzi się sam. To Seijuro stwierdził, że muszą się ukrywać. Gryfon doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest to spowodowane różnicą w statusie społecznym, jednak czasem myślał, że ślizgon po prostu się go wstydzi. Wstał powoli z łóżka, starając nie obudzić przy tym czerwonowłosego. Pozbierał swoje ubranie rozrzucone po pomieszczeniu poprzedniej nocy. Spojrzał jeszcze raz na śpiącego Akashiego. Zauważył że chłopak ma gęsią skórkę, więc szczelniej opatulił do kołdrą, pocałował go jeszcze delikatnie w czoło i wyszedł.

Hanamiya Makoto się nudził i to już od kilku wieków. Jego portret wisiał w opustoszałej komnacie, nie było tu nawet okna, przez które mógł obserwować świat. Jedyną jego rozrywką byli uczniowie, którzy zbłądzili w zamku i przez przypadek go znaleźli. Czasem, gdy pojawiali się ponownie zostawiali jakąś księgę, czy zbiór kartek zwany gazetą. Właśnie z tych plików papieru dowiedział się, że w ciągu tych stuleci pojawiali się czarnoksiężnicy, którzy chcieli kontynuować plan jego i Imayoshiego. Amatorzy, którzy myśleli, że mogą im kiedykolwiek dorównać. Najbardziej drażnił go artykuł porównujący Voldemorta do wszystkich wielkich czarnoksiężników takich jak Morgana (którą pamiętał jako małą dziewczynę przyjaźniącą się z jego młodszą siostrą) Erkizdis*, czy Grindelwald, którzy pojawili po nim, a o Hanamiyi Makoto nie pisało ani słowa, jakby nikt o nim nie pamiętał. Współcześni czarodzieje nic o nim nie wiedzą. On im wszystkim jeszcze pokażę: jak wielkim czarnoksiężnikiem jest i co to jest prawdziwy strach. Wystarczyło tylko wyjść z tej cholernej klatki. On nie był po prostu namalowanym obrazem, on był wciąż żyjącym człowiekiem zamkniętym w ramie, ponieważ wielka czwórka uznała, że śmierć będzie dla niego za małą karą.
Usłyszał kroki, od razu porzucił swe rozmyślania i zaczął się wsłuchiwać. Ktoś szedł w jego stronę. Były trzy możliwości: ktoś zbłądził, Kasamatsu, który od pewnego czasu był tu prawie codziennie (zaskakująco dobrze się dogadywał z kimś, kto na charakter podobny do tępego Gryffindora), albo jeden z jego uczniów. Do pomieszczenia szedł czarnowłosy ślizgon z niezwykle srebrnymi oczami. Gdy tylko zamknął drzwi, ukłonił się nisko.
-Panie, obawiam się możemy nie zdążyć na czas- Powiedział cicho Izuki- Wyłapywanie szlam idzie zbyt wolno i...
-Przestańcie się ograniczać do szlam, to wszystko pójdzie szybciej- Warknął. Ślizgon spojrzał na niego z przestrachem. Nigdy nie myślał o żadnym brudnokrwistym jak o drugim człowieku, a teraz mają naznaczać uczniów takich jak on- Shun, nie będzie do marnotrawstwo czystej krwi, zostanie ona rozlana w słusznej sprawie. - Powiedział łagodniej widząc zwątpienie chłopaka- Zacznijcie od mieszańców i zdrajców krwi.

Kasamatsu właśnie wracał z eliksirów. Przed powrotem chciał jeszcze skoczyć do Hanamiyi, postać z portretu go intrygowała, ale nic o nim nie wiedział. Nawet poszedł kiedyś do biblioteki, żeby dowiedzieć się, kim właściwie jest Makoto. Tylko w jednej księdze znalazł o nim wzmiankę i brzmiała ona "Makoto Hanamiya- czarnoksiężnik pokonany przez założycieli Howartu", nic więcej. Nie pisało nawet dlaczego pokonali. Skręcił na główny korytarz, jednak przez swoją nieuwagę nie usłyszał kroków z przeciwka i zderzył się z kimś. Brązowowłosa dziewczyna upadła.
-Przepraszam, nie zauważyłam Cię- Powiedziała cicho, mówiła z obcym akcentem.
-Iwanienko to ja Cie przepraszam- Powiedział podając jej dłoń, by pomóc dziewczynie wstać- przecież ja Cię staranowałem. Nic ci nie jest?- Anja wstała i dopiero teraz Kasamatsu uświadomi sobie jak blisko jest, zrobił się czerwony. Odsunął się i żeby nie patrzeć jej w oczy, spojrzał na podłodze. Leżała na niej mała zawieszka. Miała ona kształt pająka, nie wiedział, gdzie ale gdzieś już widział identyczny wzór. Podniósł ją, by się lepiej przyjrzeć. .
-To twoje?- Zapytał Anji
-Tak- Odpowiedziała szybko- Musiał mi się zerwać.
-Ładny.
-Mi się nie podoba, ale to pamiątka rodzinna, więc noszę.

______
 *Erkizdis- Czarodziej nieznanego pochodzenia, Azkaban był jego twierdzą, zanim został zmieniony w więzienie. Wspomniany został na Pottermore
Uznałam, że niektóre mało znane fakty z HP będę tłumaczyć.
Poprawiłam dziś dział postaci

wtorek, 17 listopada 2015

Rozdział 7

Alex znała go już jako małego chłopca, którego uczyła podstaw magii i latać na miotle. Była świeżo po studiach, gdy  hrabia Himuro zaoferował jej pracę guwernantki na dworze. Tatsuya był wtedy radosnym, otwartym dzieciakiem. Dobrze pamiętała jego powrót do domu po pierwszym roku w Hogwarcie. Zamiast swojego szczerego uśmiechu miał na twarzy kamienną maskę, która doskonale ukrywała wszelkie emocje. Nigdy jej nie powiedział, co się wtedy wydarzyło. Część prawdy poznała dwa miesiące później, gdy Taiga zaczynał szkołę, a ona już nie była potrzebna w posiadłości, więc rozpoczęła karierę nauczycielki. Doskonale pamiętała ślizgonów, z czasów, gdy jeszcze sama była uczennicą, byli oni zarozumiali, dumni i nie chcieli mieć nic wspólnego z brudno-krwistymi. Tym razem to nie oni się izolowali od innych domów, tym razem to uczniowie innych domów ich omijali, mówiąc, że nie chcą nie przyjaźnić z dziećmi śmierciożerców. Tatsuya był bardzo delikatnym dzieckiem, nic dziwnego, że zamknął się w sobie.
Patrzyła na chłopaka, siedzącego po drugiej stronie biurka. Był już dorosły, jednak ona wciąż widziała zagubionego chłopca. Podniósł wzrok z nad filiżanki z herbatą i spojrzał jej prosto w oczy.
-O czym chciała pani porozmawiać, profesor Garcia?- Zapytał nie zmieniając w ogóle mimiki.
-Tatsuya, ostatnio słyszałam niepokojące rzeczy o tobie i twoich przyjaciołach..-Powiedziała, tak naprawdę nie wiedząc, jak zacząć tę rozmowę- Podobno zaczęła Cię interesować Czarna Magia
-Zwykłe plotki- Odpowiedział spokojnie, upijając łyk herbaty-Przecież mnie znasz- Jego spojrzenie się ociepliło, jednak Alex wiedziała, że jest to wynikiem talentu aktorskiego, a nie szczerych emocji.
-Martwię się o Ciebie-Powiedziała- Z resztą tak samo jak Taiga- Dodała do chwili wahania. Doskonalę wiedziała, że nie układa się między nimi, ale chciała mu dać do zrozumienia, że nie wszystkie mosty są spalone.
-Nie potrzebnie. Doskonale sobie ze wszystkim radzę. Musisz mi teraz wybaczyć Alex, ale mam do napisania wypracowanie z astronomii- Odparł po czym wstał i wyszedł z gabinetu.
Profesor Garcia już dawno wiedziała, że szatyn ukrywa coś strasznego. W zeszłym roku widziała go na korytarzu chwilę przed znalezieniem jednej z ofiar, jednak nie zgłosiła tego nigdy dyrektorowi, ponieważ nie wierzyła, że Himuro mógłby kogoś zaatakować… przynajmniej nie z własnej woli.

Był już późna noc, gdy siódmoklasiści skończyli astronomię. Niewiele osób miało ten przedmiot jako fakultet, więc grupę tworzyli uczniowie z różnych domów. Kiyoshi Teppei był tam jedynym puchonem. Wracał do Hufflepuffu myśląc o jutrzejszym dniu. Z rana miał zostać ogłoszony plan tegorocznych rozgrywek quidditcha. Miał nadzieje, że pierwsze starcie będą mieli z gryfonami, ponieważ mieli oni mocny skład i grali oni, przestrzegając większości reguł, nie musiał się przynajmniej martwić, że któryś z jego zawodników celowo dostanie tłuczkiem. Przez swoje rozmyślenia nie usłyszał za sobą osoby, która od Wieży Astronomicznej szła za nim. Przeszły go ciarki, tak jakby intuicja ostrzegała go przed zagrożeniem, odwrócił się, około trzy metry od niego stał Kojiro Furuhashi. Puchon szybko wyciągnął swoją różdżkę. Jednak było już za późno.
-Expelliarmus- Powiedział ślizgon, a różdżka Teppeia poszybowała w górę, by po chwili upaść na chłodną posadzkę. Kiyoshi chciał się szybko schylić po nią w akcie desperacji, lecz już nie zdążył.-Drętwota- Szepnął napastnik i puchon runął na podłogę nie przytomny raz koło swojej broni. Ślizgon podszedł do niego powolnym krokiem- Arachnea- Z jego różdżki wystrzeliła srebrna pajęczyna, która oplotła tors puchona, a po chwili znikła. Nagle Furuhashi usłyszał kroki, wiedział, że musi się spieszyć, gdyby został przyłapany nie tylko on miałby problemy- Obliviate- Powiedział zaklęcie, którym usunął swoje ofierze pamięć. Postanowił iść prosto na tajemniczą osobę, najwyżej dzisiejszej nocy oznaczy jeszcze jedną osobę.

Yumiko szła spokojnie korytarzem patrolując go, gdy usłyszała jak coś dużego uderza o posadzkę zaledwie kilkanaście metrów od niej. Wyciągnęła różdżkę, by oświetlić otoczenie.
-Lumos- powiedziała. Ktoś szedł w jej stronę, więc przystanęła by poczekać i sprawdzić kto to. Po chwili zza zakrętu wyszedł wysoki ślizgon i wycelowaną w nią różdżką, jednak schował ja za pazuchę, gdy zobaczył z kim ma do czynienia. Teraz Midorima naprawdę się przestraszyła, ostatnio bardzo często widywała Furuhashiego.
-Co tu robisz o tej porze?- Zapytał, mierząc ją swoim pustym wzrokiem
-O to samo mogłabym zapytać Ciebie-Odpowiedziała, nie wiedząc skąd znalazła w sobie tyle odwagi- Jestem prefektem, moim obowiązkiem jest patrolowanie korytarzy i odejmowanie punków osobom, które bez przyczyny chodzą po...
-Chcesz mi odjąć punkty?- Przerwał jej. Z dziewczyny nagle zniknęła cała pewność siebie i niedawna odwaga, jakby przypomniała sobie z kim rozmawia. Przeszły ją ciarki i zrobiła krok do tyłu. Przez chwilę wydawało jej się, że martwe spojrzenie Furuhashiego złagodniało, ale doszła do wniosku, że to tylko gra cieni- Właśnie skończyłem astronomię i wracam do lochów.
-A co to był za huk?
-Potknąłem się i upadłem. Jest już późno, chodź, odprowadzę Cię do wierzy.- Powiedział po chwili i ją wyminął. Midorima posłusznie poszła za nim, dziwiąc się swoim własnym zachowaniem.

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 6

Był drugi tydzień września. Jak na razie pogoda dopisywała. W takie ciepłe dni każdy chciałby spędzić czas w przyjaciółmi na błoniach, albo rozegrać mini mecz quidditcha, jednak nie każdy miał taką możliwość. Do tych biedaków zaliczał się model z okładek magazynu "Czarownica". Nieszczęśnik ten przez swój brak skupienia na lekcjach w zeszłym roku ledwo przeszedł do szóstej klasy, więc był wręcz zmuszony do brania korepetycji od wiecznie nadąsanego krukona, wierzącego we wróżby. Na początku poprosił o pomoc kolegę ze starszej klasy, ale Kasamatsu wykręcił się brakiem czasu i chęci.
Tak więc siedzieli teraz razem przy stoliku w bibliotece i uczyli się. Midorima tłumaczył dokładnie Kise prawo Gampa. Blondyn naprawdę starał się go słuchać, jednak wszystko go rozpraszało: przechadzanie się bibliotekarki, śmiechy zza okna, każda osoba, która weszła do pomieszczenia, więc postanowił, że skupi się na swoim korepetytorze. Spojrzał na palce lewej ręki owinięte bandażem, który ściągał tylko do gry, by nigdy nie pudłować, na jego szmaragdowozielone oczy otoczone gęstymi rzęsami i chronione przez okulary, na wąskie acz pełne usta, na włosy w kolorze trawy, na prosty nos. Blondyn zdawał sobie sprawę ze swojej urody, na korytarzu odwracały się za nim kobiety i niektórzy mężczyźni, jednak w porównaniu do krukona wyglądał jak zwykły śmiertelnik, zaś zielonooki miał w sobie coś niezwykłego. Dopiero teraz gryfon sobie uświadomił, że jego korepetytor jest przystojny. Kise zdawał sobie doskonale sprawę z plotek jakie krążyły na temat ich dwójki po Hogwarcie, jednakże nigdy nie brał ich do siebie.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- Zapytał zirytowany krukon.
-Oczywiście- Odpowiedział Kise trochę za szybko.
-To odpowiedz na moje pytanie.
-Zamyśliłem się, przepraszam- Powiedział robiąc skruszoną minę, która zazwyczaj działała, jednak nie teraz.
-Tracę z tobą czas- Odpowiedział zrezygnowanym tonem Midorima poprawiając okulary- Zapytałem Cię o wyjątki od prawa Gampa- Powiedział po czym spakował swoje książki, wstał i ruszył w stronę wyjścia z biblioteki.
-Midorimacchi czekaj!- Zawołał za nim Kise i złapał go za nadgarstek by go zatrzymać. Profesor Garcia dała mu wyraźnie do zrozumienia, że jeśli nie poprawi stopni, nie będzie mógł być w drużynie. Stali tak przez parę sekund podczas, których krukon przybrał bordowy kolor z zażenowania, w końcu wyrwał swoją rękę w uścisku gryfona. Wrócili do stolika, teraz nie tylko Kise nie mógł się skupić na ich lekcji.

Izuki siedział na opustoszałych trybunach Slytherinu, obserwując sprawdziany do drużyny Ravenclaw. Jednak nie przyszedł tu przez ciekawość, nie obchodził go skład krukonów, ani ich taktyka, po prostu musiał pobyć sam i przemyśleć kilka spraw. Wziął na siebie misje, której nie mógł sprostać, a rezygnacja była niemożliwa. Z nocy na noc coraz mniej spał, czego dowodem były sińce pod oczami, bał się, że mogą zostać przyłapani, on i jego przyjaciele. Ostatnio nawet zauważył, że Garcia zwraca na Himuro więcej uwagi jakby coś wiedziała. Shun nie chciał wątpić w swojego przyjaciela, ale już sam nie wiedział co myśleć. Niby Tatsuya najlepiej ukrywał uczucia, ale ludzie, którzy go dobrze znają, potrafią z niego czytać jak z księgi. Do takich ludzi niestety należała nauczycielka. O Furuhashiego się nie bał, gdyż dobrze wiedział, że on sobie z każdym poradzi.
-O czym tak myślisz, Sokole?- Usłyszał za sobą kobiecy głos. Odwrócił się i ujrzał blond ślizgonkę z brązowymi oczyma. Miała na sobie mundurek, włosy związała w luźny warkocz, a w ręku trzymała kubek z napisem "smart, beautiful, dangerous". Jeszcze była Arabella, która zawsze znajdowała w centrum uwagi, lubiła, gdy chłopacy i niektóre dziewczyny oglądały się za nią na korytarzu, lubiła nawet zazdrosne spojrzenia koleżanek, które chciały być na jej miejscu. Ślizgon doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w końcu ktoś może zauważyć coś niepokojącego u blondynki. Dosiadła do niego. Gdy tylko podeszła poczuł zapach gorącej czekolady.
-Patrzę jak krukoni trenują- Skłamał szybko. Dziewczyna oparła głowę o jego ramię.
-A tak na prawdę?- Zapytała. Izuki rozejrzał się sprawdzając, czy nie są podsłuchiwani
-Możemy nie dać rady- Odpowiedział po dłuższej chwili. Blondynka od razu spojrzała na trenujących - Nie chodzi mi o quidditch...Mogę łyka?
-Chyba nie chcesz zrezygnować? Dobrze wiesz ile możemy zyskać- Powiedziała, dając mu swój kubek z czekoladą.
-A myślałaś o tym ile możemy stracić?- Zapytał upijając łyk gorącej czekolady. Dzień był ciepły, ale gdy siedziało się na takiej wysokości można było zmarznąć-Nie, nie chcę zrezygnować- Dodał szybko- Ale idzie nam zbyt wolno i nauczyciele patrolują korytarze razem z prefektami...
-Pogadamy o tym później- Ucięła- Mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje- Szepnęła mu na ucho- Jak myślisz krukoni będą mieli w tym roku z nami jakąś szanse?- Zapytała zmieniając temat.
-Możemy mieć problem z Hyuugą.
-Racja, ma fajny tyłek, może rozpraszać w czasie gry- Powiedziała
-Chodziło mi o jego rzuty z odległości...

Statystyka

Popularne posty

123 Lorem ipsum